Android Nougat wita nas i czeka. Pierwsi będą standardowo właściciele telefonów Nexus, później większości flagowych modeli i potem… pewnie pojedyncze przypadki.
Według statystyk, które prezentowałem w artykule o przyszłości Windowsa, wynika, że główna grupa Androidów to modele z Kitkatem i Lollipopem. Sam należę do tej grupy i zastanawiam się, czy uzyskam aktualizację do Marshmallowa, czy może (choć byłoby to niemałą sensacją) jeszcze do Nougata.
To jest jedna z większych bolączek systemu od Google. Rozsegmentowanie. Ostatnio jednak zastanawiam się, co tak właściwie znaczy to dla normalnego użytkownika, jakim jestem. Czy mam powód, by przejmować się starą wersją systemu? Owszem, gdybym posiadał kilkuletnią wersję zapewne znalazłyby się przydatne aplikacje i funkcje, które wtedy nie były oferowane. Jednak czy chociażby KitKatowi z przełomu 2013 i 14 roku brakuje czegokolwiek? Oczywiście nie mówię tu o niszowych opcjach dla poweruserów oraz dodatków w postaci wyglądu, czyli chociażby Material Design. Swoją drogą KitKat oferował chyba najlepsze możliwości edytowania ustawień prywatności (pewnie Google okazało się to nie na rękę). Tak czy siak, kto kupił telefon pod koniec 2013 roku wciąż ma świeży, trzyletni model, o ile jest w miarę wydajny.
Ale pomijając oficjalne wersje Androida, pomocą służą ludzie z XDA Developers. Marshmallow na Samsungu Galaxy S 2 z 2011 roku? Proszę bardzo (dostępny już przeszło 6 miesięcy!).
Ciekawe, kiedy dostanie Nougata. Oczywiście oprogramowanie Cyanogenmod i inne nie są oficjalnym Androidem, ale oferują podobne a nawet lepsze możliwości.
Czy w takim razie bolączka z rozsegmentowaniem i ogromnym udziałem starszych wersji systemu ma jakikolwiek sens? Sam zaczynam gubić się w tym wszystkim. Zrobił nam się tutaj niemały paradoks.