Nowe możliwości to domena niemalże każdego premierowego smartfona na rynku. Każda marka szuka swojego „know – how” oczekując odzewu ze strony klientów. Firma LG od dłuższego czasu w segmencie mobilnym miewa spore problemy z tym odzewem, który stoi w miejscu i nie chce iść dalej. Czy kolejny model LG G7 ThinQ ma szansę zmienić podejście klientów?
Wygląd i zawartość opakowania
Biorąc do ręki telefon LG G7 ThinQ mogę powiedzieć, że koreańska marka tym razem jest bardziej zwolennikiem nowych trendów niż ich wyznacznikiem. Już na pierwszy rzut oka widać, że producent nie odczuwał potrzeby eksperymentowania z wyglądem telefonu G7, dzięki czemu otrzymaliśmy urządzenie o wyglądzie i funkcjach, które obecnie są bardzo mocne. Ale czy to jedyne możliwości smartfona LG G7 ThinQ?
Sporawe i czarne pudełko w środku zawiera oczywiście bardzo standardowe wyposażenie. Oprócz telefonu znajdziemy tam szybką ładowarkę, kabel USB C, który jest już standardem dla produktów premium. Ponadto nie mogło zabraknąć słuchawek dousznych, kluczyka do szufladki oraz ściereczki z mikrofibry, która była dostępna również w zestawie LG G6. Według mnie kawałek materiału ma nam zapewnić możliwość wyczyszczenia telefonu, który tak samo jak inne rynkowe flagowe bardzo palcuje. Warto też dodać, że w zależności od rynku niektóre pakiety G7 będą zawierały również inne akcesoria np. przejściówki na kable MicroUsb (USB Conectory).
Przejdźmy jednak do samego telefonu. Nie wyróżnia się on zbytnio od konkurencji. Mamy tutaj bowiem popularnego notcha, którego trendy obiegło cały świat i żaden producent (no może jeszcze po za Samsungiem) się nie może powstydzić. Dodatkowo przednia część posiada spory, bo aż 6,1 calowy wyświetlacz MLCD+ wykonany w technologii IPS. W naszym charakterystycznym wycięciu znajdziemy dwa czujniki: światła i zbliżenia. Idąc dalej widzimy diodę powiadomień, obiektyw aparatu oraz głośnik do rozmów. W dolnej części znajdziemy sporą ramkę, ale nie powinno to nikogo dziwić, gdyż takie ramki występują u większości producentów, nawet jeśli któryś z nich znajdzie kreatywne zastosowanie dla takiej grubszej powierzchni (przykład Xiaomi Mi Mix 2S).
Kolejnym elementem opiewającym cały ekran jest oczywiście metalowa ramka, której wytrzymałość sprawdził znany YouTuber JerryRigEverything w swoich testach odporności. Po prawej stronie mamy sam przycisk włączania, zaś na lewej znajdziemy standardowe przyciski głośności oraz kolejny odosobniony przycisk uruchamiający asystenta Google. Można to przyrównać to asystenta Bixby we flagowych smartfonach Samsunga. Szkoda tylko, że Bixby nie rozumie i nie zna języka polskiego, zaś nowy asystent Google w telefonie LG jest bardzo gadatliwy w naszym języku. Wystarczy spytać go o pogodę.
Przechodząc do łączności zwróćmy uwagę na górną ramkę telefonu LG G7 ThinQ, w którym znajdziemy szufladę na kartę pamięci oraz kartę Nano Sim. Szkoda, że nie otrzymaliśmy tutaj hybrydy, ale być może LG musi jeszcze do tego dojrzeć. Obok wejścia na karty widać mikrofon oraz charakterystyczne dla niektórych telefonów na rynku dwie linie antenowe. Analogicznie przechodząc na dół widzimy: gniazdo minijack, mikrofon, złącze ładowania UBS-C, dwie anteny (jak na górnej ramce) głośnik multimedialny i w zasadzie to tyle. Można powiedzieć, że własnie tak wygląda przednia część telefonu LG G7 ThinQ.
Czas obrócić telefon, aby przyjrzeć się całej pokrywie baterii, która jak widać jest niewymienna. Nie ma się co dziwić, to standardy, których nie da się przeskoczyć. Na pleckach naszego G7 znajdziemy dwa obiektywy (standardowy oraz szerokokątny). Obok możecie zobaczyć doświetlającą diodę LED oraz znane w telefonach LG czujniki autofocusa. Cała szklana pokrywa zarówno, jak przód również zbiera wszelkie odciski, ale jest to już pewnego rodzaju rynkowa norma. Na pokrywie baterii nie mogło oczywiście zabraknąć czytnika linii papilarnych, który nie jest fizyczny. Wystarczy go dotknąć na zaprogramowany palec. Warto dodać, że dotychczas LG dość długo starało się, aby przycisk włączania oraz przyciski głośności były w formie Rear Key (indywidualny patent firmy LG). Widać czas na zmiany i to zdecydowanie na lepsze.
Jak przystało na flagowe smartfony LG są one „w szczególności wzmocnione”. Oprócz normy IP68 otrzymujemy tutaj również „wojskowe wsparcie” w postaci certyfikatu odporności MIL-STD-810G. Niestety, ale firma LG nie dała mi możliwości sprawdzić wytrzymałości telefonu – pozostaje jedynie skupić się na tym, że telefon posiada taką wzmocnioną konstrukcje. Osobiście odradzam testów odpornościowych, bo upadek telefonu to zawsze loteria, jak w Toto-Lotku.
Wyświetlacz, to zaskoczenie niegatywno-pozytywne
Zacznijmy od tego, że model LG G7 ThinQ oferuje nam wyświetlacz MLCD+ w technologii IPS. Wiem, wiem – gdzie jest OLED? Producent zastosował zwykłego IPS-a przy 6,1 calowym ekranie, który może wyglądać trochę ubogo, ale nie do końca. W telefonach LG po raz pierwszy (nie pamiętam tego rozwiązania w innych modelach) pojawia się rozwiązanie MLCD+ bazujące w dużej mierze na dotychczasowej technologii LCD z jedną małą różnicą znajdującą się w kolorach. Poza czerwonymi, zielonymi i niebieskimi pikselami w tradycyjnym wyświetlaczu LCD, MLCD + zawiera czwarty biały piksel umożliwiający zwiększenie jasności ekranu. Takie rozwiązanie sprawia, że ekran w telefonie LG G7 ThinQ jest jednym z najjaśniejszych paneli smartfonów na rynku. Są to potencjalne korzyści dla odtwarzania HDR, która wymaga większego współczynnika kontrastu.
Gdyby wyobrazić sobie LG G7 ThinQ z 6,1 calowym wyświetlaczem w proporcjach 19,5:9, z ekranem OLED z pewnością nie moglibyśmy liczyć, że flagowym smartfon Koreańczyków byłby tańszy, wręcz przeciwnie. Dzięki MLCD+ IPS producent mógł oszczędzi nie pozbawiając ekranu wielu zalet. Jedną z nich, która wyróżnia ten telefon jest bardzo jasny ekran, co przekłada się również na inne segmenty smartfona, ale o tym później. Dla mnie ekran mimo braku OLED daje radę, nie oślepia w nocy oraz ma imponująco głęboką czerń i bardzo dobrą maksymalną jasność plasującą się na poziomie 460 nitów. Oczywiście dzieje się tak, jeśli wybierzemy domyślny tryb Auto.
To nie koniec niespodzianek od producenta. Po mimo notach możemy sami „go likwidować” w każdym momencie. To wszystko za sprawą zakładki Nowy Second Screen. Nie musimy się upodabniać do Apple, który z takimi zmianami jest raczej na „ostrzu noża” ponieważ sam producent w modelu iPhone X nie oferował takiej możliwości zakładając, że każdemu musi się spodobać jego rozwiązanie. Oczywiście z biegiem czasu pojawiły aplikacje na iOS, podobne do zakładki Nowy Second Screen.
Skoro jesteśmy już przy zmianach pojawiających się na ekran, warto zwrócić uwagę na dolne przyciski. Oprócz zmiany ich kolejności możemy również sami wybierać kolor dolnej belki. Muszę przyznać, że to dla mnie zaskoczenie i bardzo miły dodatek od producenta. Sam co prawda nie korzystam z takich rozwiązań, ale możliwość edycji ekranu i tego co się na nim znajduje z pewnością przypadnie do gustu wielu Paniom, gdyż mamy tutaj również odcienie koloru różowego.
Kolejnym zaskoczeniem, tym razem dla mnie osobiście wisienką na torcie jest zakładka koloru ekranu. Co tu dużo pisać, dla mnie ta zakładka jest „żywcem wyjęta” z telewizorów LG, w których producent naprawdę ma wiele do zaoferowania. Dzięki trybom znajdującym się w urządzeniu sami możemy dopasować barwy, temperaturę kolorów, jasność ekranu do różnych trybów: Automatyczny, Eko, Kino, Sport, Gry i Ekspert. Bardzo przydatna zakładka, którą w innej formie również znajdziecie w telewizorach. Jak widać menu wyświetlacza mamy naprawdę bogate. Oprócz wyżej wymienionych przeze mnie rozwiązań producent oferuje nam: Skalowanie aplikacji, Always on display, Rozdzielczość ekranu, Tryb czytania i wiele innych. O segmencie wyświetlacza oraz jego działaniu mogę powiedzieć, że mimo negatywnego zaskoczenia na papierze specyfikacji (braku OLED), ekran zaskakuje pozytywnie z rozwiązaniem MLCD+ IPS. Chociaż trochę szkoda, że producent nie pokusił się o ekran OLED-owy, który podniósłby ocenę urządzenia.
Bateria LG G7 ThinQ
W praktyce MLCD+ różni się od LCD tym, że do palety barw RGB dodano „białe piksele”. Pozwoliło to o 50 proc. zwiększyć jasność takiego ekranu, zmniejszając o 33 procent zużycie energii. Podczas korzystania z telefonu nie odczułem znacznej różnicy od konkurencji w segmencie działania na baterii. Przy moim korzystaniu z telefonu LG G7 ThinQ osiągałem wynik około 1,5 dnia na jednym ładowaniu.
Bardzo trudno zmierzyć dokładne działanie baterii, ponieważ każdy z nas ma swoje indywidualne potrzeby przy korzystaniu ze smartfona. Na pokładzie telefonu znajdziemy 3000 mAh, co przy szybkim ładowaniu pozwoli nam napełnić akumulator w mniej więcej około 1,5 godziny. Jest to naprawdę dobry wynik, więc kwestia baterii wygląda dobrze.
Aparat fotograficzny – uwielbiam szerokokątne możliwości
Jest to najciekawsza część całej recenzji. Patrząc na wszystkie smartfony stwierdzam, że w zasadzie każdy dysponuje tym samym lub jest to po prostu lepiej poprawione. LG w segmencie fotografii ma coś więcej niż tylko zwykły aparat. Na tyle urządzenia (główne) znajdziemy dwa aparaty 16 Mpix. Jeden z nich ma standardowy kąt widzenia 71 stopni z przysłoną f/1,6 oraz optyczną stabilizacją obrazu OIS. W drugim zaś (mój faworyt) znajdziemy przysłonę f/1,9. Cały obiektyw jest szerokokątny (chociaż już nie taki Ultra), dzięki czemu mamy możliwość objęcia całego obrazu bez konieczności cofania się/zbliżania. Ta idealna funkcja widoczna jest, kiedy stajemy do rodzinnej fotografii lub robimy zdjęcie naszemu dziecku z całą klasą chcąc objąć cały budynek budynek. Moim drugim telefonem jest Samsung Galaxy Note 8, którym trudniej jest objąć wiele elementów, więc doceniam drugi obiektyw w telefonie LG G7 ThinQ.
Oprócz standardowych możliwości, podobnych funkcji z rynku w telefonach LG jest fajna możliwość „podpisu zdjęcia”. Bardzo podoba mi się funkcja kreatora animacji, czyli aplikacja służąca bezpośrednio do robienia gifów. Korzystałem również z telefonu LG V30 i mimo kilku różnic (chociażby w obrazach szerokokątnych) osobiście jestem zadowolony z G7, chociaż nie rozumiem polityki Koreańczyków, bo mam wrażenie, że trochę przyciemniają swoje flagowce z roku na rok.
Czas skupić się na tym, co dziś w aparatach zaczyna być przez jednych cenione, a przez drugich krytykowane. Sztuczna inteligencja, której początki widzieliśmy w modelach Huawei zawitała również do modelu LG G7, który w swojej nazwie ma ThinQ. Koreańska firma swoje pomysły AI CAM wdraża nie tylko w telefonach, ale również i w telewizorach (sam posiadam i muszę przyznać, że z magicznym pilotem fajnie to działa).
Stosowanie sztucznej inteligencji przekłada się na zdjęcia. Dla zwykłego Kowalskiego różnice mogą być niezauważalne, jednak dla fachowców z pewnością. Co do jakości zdjęć wykonanych (zarówno z jak i bez AI CAM) nie mogę mieć zastrzeżeń. Chociaż czasem mam wrażenie, że w telefonie LG G7 ThinQ czego brakuje. Aparatem da się wykonać zarówno bardzo szczegółowe zdjęcia, jak i czasem te słabszej jakości. Mamy tutaj wiele czynników, pogoda, światło (lub jego brak) oraz umiejętności fotografa. Na podsumowanie kategorii aparatu fotograficznego mogę powiedzieć, że do LG V30 modelowi G7 jeszcze trochę brakuje, ale nie ma się co dziwić, mowa o dwóch półkach: premium i premium biznes.
Czwarty magiczny przycisk – czyli asystent Google
Tak się składa, że tym rozwiązaniem LG zdecydowanie wygrywa z konkurencją. Nie mówię tutaj oczywiście o samym asystencie „dziecku” Google. Skupiam się na przycisku, bo dajmy na ten przykład przycisk Bixby w Samsungu, który niestety, ale nie chce działać jak należy, tzn. z Bixby nie skomunikujemy się w języku polskim. Mając na drugie urządzenie Samsung Galaxy Note 8, bardzo często przez przypadek wciskam angielskiego asystenta, który w niczym mi nie pomaga. Mimo dostępnych na rynku aplikacji, które blokują działanie Bixby zastanawiam się po co mi to wszystko?
Długo nie mogłem się przekonać do rozwiązania jakie oferuje nam LG w połączeniu z patentem Google, ale muszę przyznać, że coraz częściej z niego korzystam. Niedługo wybieram się do babci i takie rozwiązanie z chęcią wykorzystałbym, pytając Google: Jak dojadę do Zambrowa.
Asystent udzielając mi odpowiedzi pokaże również dogodną trasę, którą mogę wybrać, a nawet pogodę w mieście, w którym się znajduje. Fajnie, że LG wstawiając coś dodatkowego zadbało o prawidłowe działanie, nie to co Samsung i włączająca się przez pomyłkę Bixby.
Quad DAC – w dwóch słowach: Król muzyki
LG G7 ThinQ zapewnia nam jeszcze lepsze wrażenia dźwiękowe niż jego poprzednicy (używałem bardzo długo LG V30 i przez chwilę LG G6). Po podłączeniu słuchawek (nie koniecznie tych z zestawu) możemy skorzystać z pełnej okazałości urządzenia, w którym znajdziemy 32 bitowy przetwornika Hi-Fi Quad Dac. Rezultatem takiego działania będzie bardzo wyraźny sygnał, którego jakość będzie niemalże idealna.
Po włączeniu powyższej funkcji sami możemy wybrać jakość dźwięku: Normalny, Wzbogacony, Szczegółowy, Na żywo, Basy. Muszę przyznać, że korzystając z Tidala byłem zachwycony, jak doskonale słyszę każdy detal piosenek. Co najciekawsze, nie musimy mieć jakoś mocno wygórowanych słuchawek. Oczywiście te z zestawu wystarczą, ale ja osobiście korzystałem z innych celem sprawdzenia działania na innych produktach. Oprócz 32 bitowego przetwornika Hi-Fi Quad Dac na pokładzie LG G7 ThinQ znajdziemy jeszcze technologię DTS: X, która oferuje nam wiele funkcji poprawiających wrażenia słuchania muzyki. Po pierwsze telefony obsługujące taką technologię będą mogły odtwarzać dźwięk z lokalizacją przestrzeną 3D. Model LG G7 ThinQ to niewątpliwie Król muzyki.
Podsumowanie
LG G7 ThinQ to ślicznie wykonana perełka. Widać, że producent umie działać w zakresie designu oraz jakości tworzywa. Gdybym napisał tylko i wyłącznie, że LG po prostu jest, skłamałbym. Urządzenie oferuje nam sporo ciekawych rozwiązań, bardzo wygodnych np. działający przycisk z asystentem Google, tryb szerokokątny, jakość dźwięku. Muszę docenić telefon również za zdjęcia, które przy dobrych warunkach oświetleniowych nie mają pikselozy, nawet przy dużych powiększeniach. Zdjęcia cieszą oko każdego użytkownika, którego pozwoliłem sobie zapytać o wykonane przeze mnie zdjęcia. Warto pochwalić producenta również za sprawnie działający czytnik linii papilarnych, ten mój w telefonie Samsung Galaxy Note 8 nie zawsze działa płynnie.
Jednak smartfon nie ima się też minusów. Według mnie największym jest brak OLED-a w tej półce cenowej. Mimo faktu, że wyświetlacz IPS z technologią MLCD+ stara się nadrobić wszystko to sam brak OLED-a jest odczuwalny nie tylko na papierze. W tej klasie telefonu spodziewałem się troszkę mocniejszego ekranu. Szeroki kąt również nie jest już taki „ultra” – w porównaniu do np. do LG V30, chociaż i tak daje radę. Zastanawiam się dlaczego producent zdecydował się na taki ruch? Wyjściowa cena ponad 3000 tysiące zł również lekko rozczarowuje, w szczególności przy takim ekranie. Oczywiście, aktualnie cena spadła i teraz telefon według mnie jest najbardziej opłacalnym i przystępnym flagowcem, którego nie powstydziłbym się nawet w obecności „nadgryzionego jabłka”.