Odrywając się od tekstów i codziennej pracy w redakcji, dziś mamy dla Was niezwykle przyjemny test. Przyjemny w dotyku niczym płatki kwiatów. Postanowiliśmy wrzucić na luz i pokazać, że „nutka” technologii może być w każdym urządzeniu, które nas otacza – nie koniecznie smartfonie. Jak się okazuje, nawet w maszynce do golenia firmy Wilkinson Hydro Connect 5.
Chillout z Hydro Connect 5
Dziś trochę niecodzienny test pokazujący, że my również niekoniecznie żyjemy tylko nowymi mobilnymi technologiami. Firma Wilkinson w ostatnim czasie wprowadziła na rynek swój nowy produkt, który miałem okazję dziś dokładnie zbadać i przetestować na własnej skórze.
Nie będę Was już na początku zanudzał, jak to pięknie opakowana jest maszynka Wilkinson Hydro Connect. Bo nie o to chodzi. Muszę przyznać, że to co zainteresowało mnie w tym produkcie to „Skin Gaurd” w skrócie ochrona skóry. Od zawsze miałem problem z maszynkami do golenia. Jedne mnie zacinały, drugie wręcz wyrywały zarost, a jeszcze inne były po prostu nie wygodne. Maszynka Wilkinson Hydro Connect do ideałów nie należy, ale mnie przyciągnęła dość nietypowa konstrukcja głowicy do golenia z pojemnikiem zawierającym żel nawilżający. I tutaj mimo, że sam test nie dotyczy urządzeń elektronicznych znowu pojawia się słowo technologia autouzupełniania żelu aktywowana za pomocą wody.
Nie jestem znawcą wśród tych produktów i dla mnie to nowość jeśli chodzi o pojemnik żelu, który w dodatku od razu przyciąga wzrok. Zadbanie o skórę w trakcie golenia to dla mnie najważniejsza kwestia. Wspomniana wyżej technologia została zaprojektowana dla lepszego komfortu podczas golenia oferując użytkownikowi 40% mniejsze tarcie na skórze w porównaniu z paskiem nawilżającym Quattro Titanium, czyli standardowym spotykanym w innych maszynkach. Osobiście podoba mi się takie rozwiązanie.
Pięć ostrzy i ciach
Drugim niezwykle fajnym czynnikiem przemawiającym za wyborem tej maszynki (oczywiście dla mnie) jest aż 5 ostrzy Ultra Glide, których ułożenie pozwala nie tylko na dokładne golenie, ale jak wcześniej wspomniałem zabezpiecza naszą skórę dzięki „Skin Gaurd”. Z pewnością wielu Panów zgodzi się ze mną, że ta codzienna (zależy dla kogo) czynność nie jest przyjemna kiedy mamy wrażliwą skórę oraz obawy, że pozacinamy się, a później nasza skóra nie będzie wyglądać atrakcyjnie. Wsparcie 5 malutkich nożyków zapewnia nam dokładne golenie już przy pierwszym pociągnięciu. Czasem drugie wymaga drobnej korekty. Podczas korzystania nie mogłem się przyczepić do produktu, bo spełnił moje oczekiwania.
Oczywiście podczas golenia nie polecam tego robić na sucho, tylko i wyłącznie na mokro z pianką. Cały system oraz technologia autouzupełniania nie zostaną wtedy w pełni wykorzystane. Z resztą już samo założenie pojemnika z żelem działa tylko i wyłącznie z wodą. Z pewnością zaskakujące jest rozwiązanie połączenia takiego nawilżenia, które nie jest spotykane w pierwszej lepszej maszynce do golenia.
Muszę przyznać, że wielu z Was być może nie zauważy żadnej różnicy podczas codziennej toalety przy procesie golenia twarzy, jednak efekty widoczne są chwilę później, kiedy to nie musimy się drapać i czujemy, że nasza twarz jest niczym „pupa niemowlaka”. Gładkość bez zacięć to ogromne zalety, ale czy na pewno każdej maszynki, którą mieliśmy okazję użytkować?
Golenie się nie musi być problematyczne
Na szczególną uwagę w maszynce Wilkinson Hydro Connect zasługuje nowatorskie rozwiązanie niespotykane w żadnych innych maszynkach tego typu, czyli uchylny trymer. Tak, sam nie mogłem z początku w to uwierzyć – jak wygląda taki trymetr, ale jak się okazuje, wystarczy po prostu odchylić nasz pojemnik, który zwalnia nam dodatkowe miejsce. Dzięki temu wykorzystamy wszystkie 5 ostrz do wygalania zarostu w uciążliwych i trudno dostępnych miejscach na naszej twarzy. I faktycznie tak jest.
Wykonanie maszynki również ułatwia nam poranne działania i zabawę w golibrodę. Rączka maszynki pokryta jest antypoślizgową „gumą”, która ułatwia nam trzymanie manualnego trymetru. Co prawda takie wykonanie dodaje trochę wagi całej maszynki, ale spróbujmy porównać jakościowo standardową maszynkę jednorazową, a model Wilkinson Hydro Connect 5. Solidne wykonanie zapewnia nam, że nie ulegnie uszkodzenia rączka.
Mnie osobiście zaskoczyło również dodatkowe „nosidełko” czy też inaczej pisząc stojaczek na maszynkę. Sam produkt bardzo dobrze leży w ręku i równie dobrze się go czyści. Bieżąca woda w zupełności wystarczy, nie musimy w żaden sposób próbować „wydostać” zarostu z ostrz – strumień bieżącej wody wystarczy.
Podsumowując
Sama maszynka nie jest dość droga, bo jej koszt wynosi 39,99 zł. Jest to według mnie akceptowalna cena jak na komfort golenia, wygodę oraz brak zaciec na twarzy. Technologia auto-uzupełniana to coś nowego, coś co mnie osobiście zaintrygowało. Producent szukając tutaj idealnego rozwiązania zaprezentował nam innowacyjne rozwiązanie, które jak dla mnie sprawdza się w zupełności. Miłym akcentem ze strony producenta jest przede wszystkim dostępność różnych wkładów. Jak informuje nas producent, wkłady Hydro Connect 5 pasują również do uchwytów z serii Fusion marki Gilette. Nie mogę powiedzieć, że maszynka jest najlepsza i wyjątkowa, ale z pewnością mogę powiedzieć, że jest jedyna w swoim rodzaju. Już po pierwszym goleniu przypadła mi do gustu. Jak się okazuje nie tylko mnie, posiadając wymienne wkłady (możemy je na rynku dokupić za 69,99 zł – 4 sztuki) Hydro Connect 5 testował również mój brat, który na co dzień zdecydowanie woli maszynki elektryczne, to w tym przypadku zauważył jedną ważną kwestię – produkt idealnie dostosowuje się do twarzy. Nawet już za pierwszym pociągnięciem nie zawsze musimy poprawiać twarzy, tak jak to ma miejsce w przypadku maszynki elektrycznej.
Produkt ma jeden malutki minus (może się czepiam) podstawka, która według mnie wydaje się być mało estetyczna. Jednak powinniśmy pamiętać, że estetyka nas nie ogoli, a jedynie ostrza z dozownikiem żelu nakładanym podczas golenia, które mogę polecić każdemu kto ceni sobie komfort podczas golenia.